Od czwartku trwa dramat mieszkańców kamienicy przy ulicy Farbiarskiej 2. Pierwsze sygnały do urzędu wysyłali już dwa tygodnie temu. Obawiają się, że ich kamienica zostanie zrównana z ziemią. Miejski konserwator zabytków zapewnia jednak, że nie ma takiego scenariusza.
W czwartek wieczorem mieszkańcy kamienicy przy Farbiarskiej dowiedzieli się, że będą musieli opuścić swoje mieszkania w związku z pęknięciami budynku. W piątek od rana ludzie opuszczają kamienicę, chociaż jak sami twierdzą, wciąż nie wiedzą, gdzie mają pójść.
Obowiązek znalezienia mieszkań zastępczych ciąży na prywatnym właścicielu kamienicy. Administracja budynku zapewniała rano, że starania o znalezienie odpowiedniego lokum trwają.
– Właściciel szuka lokali zastępczych. Do dyspozycji jest magazyn, gdzie mieszkańcy mogą przewieźć swoje rzeczy dużych gabarytów, meble, sprzęt – mówi Agnieszka Sowa, administrator kamienicy.
Na decyzje pisemne nadzoru budowlanego lokatorzy wciąż czekają.
Pierwsza kontrola po zgłoszeniu mieszkańców odbyła się dwa tygodnie temu. Wtedy na chwilę wstrzymano również trwającą obok budowę.
Nie ma podstaw do wyburzenia
Jak przekazuje Dziennikowi Wschodniemu miejski konserwator zabytków, nie ma obecnie planu wyburzania pochodzącej z początku XX w. kamienicy.
– Takiego tematu w ogóle nie ma. Mieszkańcy zgłaszali te problemy mniej więcej dwa tygodnie temu. Było podjęte przez nas postępowanie kontrolne tego obiektu – informuje Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków. – Byliśmy na miejscu dwa tygodnie temu, byliśmy też wczoraj z PINB-em. Ten obiekt powinien zostać wyremontowany, ustabilizowany konstrukcyjnie, a nie rozbierany – twierdzi. – W tym momencie ja nie znam żadnych przesłanek do tego żeby ten obiekt nie mógł być wyremontowany i przywrócony do użytkowania – dodaje.
Nie mamy gdzie się podziać
Mieszkańcy są zrozpaczeni. Jak twierdzą, nie mają gdzie iść. Obawiają się, pomimo zapewnień właściciela i administracji, że na dzisiaj zostanie znaleziony dla nich lokal zastępczy. Większość z nich ma zwierzęta, dlatego nie chcą przenosić się do lokalu interwencyjnego zaproponowanego przez miasto przy ulicy Północnej. Jak twierdzą, pokoje tam są na 14 osób ze wspólną łazienką, a im potrzeba miejsca, gdzie zachowają swoją prywatność i będą mogli godnie przetrwać najbliższe godziny, dni, a może miesiące.
– Nic się od wczoraj nie zmieniło, nie mamy gdzie iść. A każdy chce żyć, ale szczytem marzeń nie jest pójść mieszkać do obcych ludzi – mówi jedna z mieszkanek.
Budowa na sąsiedniej działce została już przerwana. Teraz pozostało czekać na oficjalną decyzję na piśmie o wyłączeniu kamienicy z użytkowania.